Jestem w Niemczech. W Niemczech strach. Właśnie w zeszłym tygodniu w wyborach w Turyngii, w niedużym miasteczku Sonneberg, w dawnej NRD, kandydat AfD został wybrany na burmistrza. Faszyści świętują. AfD cieszy się obecnie nawet 18-20% poparciem.
Strach
Nawet?! A może warto powiedzieć wprost – maksymalnie.
Bo właśnie jeśli mówimy o wynikach skrajnej prawicy, często lubimy je ustraszniać. 15% dla Konfederacji – to koniec świata. 19% dla Le Pen – Francja staje się faszystowska. Takie ustrasznianie jest domeną mediów społecznościowych, ale niestety nie tylko. Również media tradycyjne, dla podkręcenia zainteresowania, straszą nas apokalipsą.
A ja czytam „Reguły na czas chaosu” Stawiszyńskiego. I myślę. Książka to właściwie lektura obowiązkowa na obecne czasy. Na epidemię plemienności, oburzania się, na nasze zapatrzenie w perspektywę siebie. Zacząłem ją czytac dość dawno temu, teraz dokończyłem. Pierwsze rozdziały zamierzam przeczytać ponownie. Książeczka krótka i można ją “wziąć na raz”, ale ja zachęcam do przeczytania każdego rozdziału z osobna i poświęceniu dłuższej chwili na przetrawienie go. Nawet kilka razy. Jeśli ktoś jest “pożeraczem książek”, jak ja to potrzebuje więcej przestrzeni na refleksję. Warto w to zaintwestować.
Stawiszyński ostrzega.
„Nie daj się uwieść apokalipsie”.
Nie, nie będzie końca świata. Chyba, że się bardzo postaramy.
Akurat w tym obszarze najwięcej zależy od nas. Tak. Partie skrajnie prawicowe mają 10%-15%-chwilami, w nawale społecznego gniewu, nawet 20% zwolenników. I, jak pokazuje historia Vox w Hiszpanii, popularność szybko spada. I tyle. To oznacza, że ponad 85% wyborców się z nimi NIE identyfikuje. Ta sfrustrowana część społeczeństwa (głównie męska) popierająca skrajną prawicę nie może decydować o nas wszystkich.
Stawiszyński pięknie pisze, jak taka prawicowa, i nie tylko, fałszywa wspólnotowość definiuje świat. Walczą o dominację, kosztem opresji innych. Przyjrzyjmy się więc bliżej jak ta wspólnota Inceli się definiuje
INCEL Alt-right
Łączy ich kilka elementów:
1. Prostota recept na świat.
Brak podatków, państwo tylko od wojska, żadnego socjalu, emigranici do prac przymusowych, kara śmierci. Szokujące dla mnie było, iż takie poglądy głosili również ludzie (starsi mężczyźni), którzy żyli tylko dzięki szczodrej opiece zdrowotnej i sami korzystający z ogromnych przywilejów socjalnych. Ale oczywiście im to się należy.
2. Poczucie krzywdy.
Krzywdy ze strony społeczeństwa. Uważają, że mają gorzej bo uprzywilejowani są inni: samotne matki, kobiety, emigranci, LGBT. To wygodny obiekt przeniesienia odpowiedzialności za swój brak sukcesów. Często nawet rozwiedzeni, nawet przemocowcy, obwiniający teraz swoje byłe partnerki.
Choć tu musimy zwrócić uwagę na to o czym pisze Stawiszyński.
Za sukcesem Trumpa stało wielu zgorzkniałych „białych mężczyzn w średnim wieku” zamieszkujących amerykański „pas rdzy”, bezrobotnych, niewykształconych, pozbawionych pieniędzy, ubezpieczenia, a przez to i godności, którzy wszakże nieustannie słyszeli ze strony liberalnych elit i działaczy, że są najbardziej uprzywilejowaną grupą w tym kraju
To jest zresztą źródło owego wzrostu alt-right we Francji, w Szwecji czy Holandii.
3. Ich siłą napędową są INCELe.
Ciekawy artykuł o incelach opublikowała Polityka Odrzuceni mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet i komentarze mężczyzn, pod tym artykułem, najłagodniejsze to „Liberalno-lewicowe media. Redaktorzy, którzy nienawidzą mężczyzn. I męskości” pokazują, że jest to dość trafny opis, choć dość wąski i przestarzały.
INCELe – czyli Involuntary „wbrew sobie” są w celibacie. Często nie ma się czemu dziwić, bo kto by się chciał z takim gościem wiązać?
Za czasów mej młodości ta kategoria praktycznie nie istniała. Bez kobiet byli ci, którzy naprawdę chcieli. Albowiem dziewczyna nie wyobrażała sobie życia niezamężnego. 30 latka musiała sobie znaleźć męża. Przecież inaczej będzie starą panną, jak z Orzeszkowej. I brała nawet ostatniego patafiana.
To się na szczęście zmieniło i coraz więcej kobiet jest gotowych żyć samodzielnie. Nawet mieć dziecko, ale nie brać na swoje barki przekonanego o swej boskości palanta
4. Gniew wobec kobiet.
Tu można zobaczyć szkodliwy wpływ patriarchalnego wychowanie, ale też wpływ matek, które skutecznie wbijały ich w przekonanie o własnej świetności, i że im się należy. Co jakoś nie sprawdza się w życiu. Ten gniew został wykształcony w całą prawicową ideologię. Kobiety chcą być gwałcone (to naprawdę powiedział idol JKM), nie są nic warte, zabierają nam pieniądze, dzieci, pracę, należy zrobić z nimi porządek.
Idealna praca – policja religijna, jak w Iranie, absolutna władza, możliwość pomiatania kobietami. Zresztą (i to akurat jest dość przerażające) alt-right ma wielu zwolenników w służbach mundurowych, co widać przy okazji demonstracji.
5. Formalna religijność.
To owi „rycerze”. U nich religia sprowadza się tylko do władzy. Stąd np. walka z prawem do aborcji. Rozwodami. LGBT. Bo to daje im możliwość upokorzenia i pokonania innych. Mają akurat w tym, w Polsce, wsparcie dużej grupy młodszych księży. I odgrywać będą rolę w przyszłym kościele, który poszuka u nich recepty na ucieczkę wiernych. Wierni zostaną przymuszeni.
Na świecie alt-right często stoją za skrajnymi ruchami religijnymi. Nie tylko islamem. Z USA ich wpływy potrafią kształtować politykę nie tylko w Nebrasce, ale i penalizację homoseksualizmu w Afryce
6. Wsparcie kobiet.
Jest to nieco bardziej zdumiewające. Lecz pamiętajmy, że są to kobiety często z rodzin przemocowych. Już mądrzejsi ode mnie pisali jak to możliwe, że właśnie również owe kobiety wyniosły do władzy Trumpa. Dość mocno określiła to Gretkowska
„Mroczne dziaderskie dziedzictwo ujawniające się w głowach małolatów, w dużej mierze dziewczyn. Konserwatyzm, przemoc, anty-wolność, terror nicości”.
Tak – kobiety nie są z daleka od alt-right. Mimo iż pozornie jest to wbrew ich intereson. Lecz jest to znane zło. Ciepło bagienka, które znają.
Czy jednak możemy lekceważyć alt-right?
Jak pokazuje przykład PiS nie można.
Są ku temu dwa powody:
Po pierwsze media, w pogoni za klikami, sensacją itd wypromowały te poglądy i sprawiły, że wylazły one z piwnic. Owi dziennikarze, wykonując polecenia swoich medialnych bossów, uwielbiają cytować prawaków, traktować ich kłamliwe wypowiedzi jako równoważne prawdzie, zapraszać do pseudodyskusji w ramach „wolności wyrażania poglądów”, gdzie pyskówki i obelgi prawicowe są traktowane jak merytoryczne wypowiedzi.
Owa medialna „bezstronność” – czyli po prostu lenistwo w obnażaniu kłamstw i chęć zysku wypromowały poglądy prawicowe. Dziś już nikt się nie oburza (szczególnie w Polsce) na lżenie kobiet, LGBT czy emigrantów. Tak po prostu jest.
Owa tolerancja dla nietolerancyjnych, niszczy podstawy demokracji.
Po drugie partie „centrowe” lub „tradycyjne” przyjmują ich za swoich sojuszników. A przynajmniejme adoptują ich retorykę. Widzimy to w Holandii, Szwecji, Anglii, gdzie niby-centrowe partie posługują się językiem, który jeszcze dwadzieścia lat temu określiliby jako faszystowski. Jeśli je wspieramy pośrednio wspieramy i faszystów. Kropka.
Zresztą nawet w Polsce. Słyszę ostatnio narzekania, jak to PiS w 2015 rozpętał nagonkę antyemigrancką i dzięki temu wygrał wybory. Już zapomnieliśmy jak w wyścigu, kto jest bardziej przeciw emigrantom startowało PO, jak wrzeszczało, że Polska żadnych uchodźców nie przyjmie, jak ryczało, że to Unia narzuca nam niesprawiedliwe warunki. A obecnie opozycja w osobie Kosiniaka-Kamysza drze się, że „wszyscy Polacy są przeciw przyjmowaniu migrantów”. Tak to faszystowskie kłamstwa stają się obowiązującą narracją. Często wbrew ludziom. Ja na pewno tego nie chcę.
Jak widać w Finlandii, Szwecji, Włoszech i pewnie zaraz w Hiszpanii to zblatowanie centro-prawicy z faszystami wpuszcza ich do rządzenia krajem.
Warto też spojrzeć na artykuł o tym jak skrajna prawica zyskuje duże wpływy w USA i na całym świecie kwestionując wszelkie autorytety, wiedzę i zastępując je skutecznie teoriami spiskowymi. Zachęcam do przeczytania The Guardian, The big idea, Is it too late to stop extremism?
Nie tak dawno (sto lat temu) wszak właśnie tak faszyści doszli do władzy (wyborów NIE wygrali) – dokładnie w podobnym momencie i z wieloma podobnymi postulatami. Takimi samymi metodami. Dzięki współpracy z partiami centrowymi, dzięki poparciu dziadów pokroju Hindenburga.
Czy historia musi się powtórzyć?
Na razie robimy wszystko, by historia się powtórzyła. A przecież, jak nawołuje Stawiszyński możemy sięgnąć do literatury, by zobaczyć jak to było. By zrozumieć świat.
„Kontakt z literaturą uruchamia i ćwiczy zdolność do współczucia, a nade wszystko wyrabia nawyk syntezy, wyjątkowo pożądaną, zwłaszcza dzisiaj” „jako taka stanowi niezastąpione źródło wiedzy o meandrach ludzkiego umysłu” „właśnie tam, w środku literackiej fikcji, mamy niespodziewaną szansę, by poznać głęboką prawdę o tym, jak wygląda życie, kiedy zedrze się zeń grube warstwy normatywnych fantazji”
Wystarczy przeczytać taki np. „Strach” Rybakowa, dalszy ciąg „Dzieci Arbatu”, aby zobaczyć jakimi mechanizmami posługiwali się rządzący bandyci w latach trzydziestych, i że tak samo to wygląda dziś. Oraz tego jak ludzie, zwykli, jak Ty czy ja, reagowali na to. Literatura ma moc zmieniania, może nie świata, ale na pewno naszego sposobu myślenia o świecie. Rozumienia skomplikowania świata.
Czy historia i literatura nauczy nas czegokolwiek, poza tym jak popełniać błędy? To zależy już od nas.