Tag Archive for: Polska

Jakie dary morza można skosztować w trzy miesiące, na czterech kontynentach?

Na przełomie roku miałem niesamowite szczęście w ciągu zaledwie 3 miesięcy jeść owoce morza i ryby na czterech kontynentach, w siedmiu krajach, w zupełnie różnych okolicznościach. I właśnie wam o tym opowiem.

 

1. Co nam przyniosło Morze Południowochińskie? Grudzień 2022, Azja, Wietnam, Hanoi

Ha Long Bay, WietnamWietnamskie Morze Południowochińskie kojarzy mi się z pięknymi plażami i spektakularną zatoką Ha Long.

Ostrygi z grilla, WietnamWyprawa nad Ha Long (a jeszcze lepiej na Bai Tu Long Bay) jest obowiązkowym punktem w północnym Wietnamie i naprawdę nie żałuję, że zdecydowałem się na rejs z noclegiem, jeszcze chętniej zostałbym w okolicy na kilka nocy.

Tym niemniej owoce morza, jadłem nie nad Zatoką, ale w Hanoi.

Małże, ślimaki, ostrygi, kraby – to jest najlepsze co mają do zaoferowania Indochiny.

Wietnamczycy są specami od ślimaków. Począwszy od tych wcale nie morskich, lecz zbieranych z pól ryżowych – gotowanych po prostu z imbirem i kolendrą (chyba moje ulubione), poprzez przyrządzanie ich na dziesiątki sposobów. Swego rodzaju ewenementem są ostrygi z grilla z czosnkiem (jadłem podobne i w Szanghaju, Singapurze, w Kalifornii – i te wietnamskie są jakoś najsmaczniejsze).

Małże z imbirem i ziołami, WietnamInnym pomysłem to małże w sosie tamaryszkowym – to akurat nie jest moja ulubiona kombinacja, choć smak słodko-kwaśny bardzo azjatycki. Ja najbardziej lubię takie po prostu, jak tu obok. Zwykłe małże w lekko winnym wywarze z imbirem, cebulką, czosnkiem i kolendrą.

Najlepsze ślimaki na przyrządzane na mnóstwo sposobów jadłem wiele lat temu w specjalistycznych knajpkach w Sajgonie. Był to kulinarnie ósmy cud świata. W Hanoi nie robiłem wstępnego rozeznania i po prostu starałem się znaleźć miejsca ze ślimakami i małżami, moim zdaniem też zdały egzamin, na co najmniej 8/10.

 

2. Czy jedliście kiedykolwiek rybę z Morza Kaspijskiego? Grudzień 2022, Azja, Azerbejdżan, Baku

Od lat marzyłem by zobaczyć Morze Kaspijskie. Więc kiedy pojawiła się możliwość pojechania do Baku nawet chwili się nie zastanawiałem.

Baku to wielkie miasto, raczej niezbyt piękne, z bardzo przyjaznymi ludźmi, dobrym i tanim jedzeniem i zupełnie niesympatycznym reżimem.

Warto będąc w Baku wspiąć się, lub wjechać na Highland Park – wzgórze gdzie mieści się Parlament, słynne Flame Towers – czyli wieżowce, które mają naśladować płomienie wydobywające się z wież wiertniczch, na których wyświetlane są nie tylko flagi Azerbejdżanu i owe płomienie, ale i reklamy wydarzeń, np. w czasie gdy tam byłem – konkursu szachowego.

Widok na Baku

Widok z Highland Park na miasto i Morze Kaspijskie jest zapierający dech. Szkoda, że tamtejsza pogoda i zanieczyszczenie powietrza nie pozwala cieszyć się daleką perspektywą.

Jest też Stare Baku – resztki islamskiego miasta, gdzie można się poczuć jak 150 lat temu, piękne bulwary z okresy naftowej prosperity miasta przed pierwszą wojną światową, sowieckie socrealki, bloki i przedziwne budowle wznoszone na własną cześć przez klan Alijewów.

Muzzein w Starym Baku

Meczet Bibiheybət, Baku, AzerbejdżanZaś na rybę musiałem się wybrać praktycznie poza miasto, do starej części zwanej Bibiheybət. Tam mieści się kilka restauracji rybnych w tym Dərya Fish House. Gdy tam przyszedłem,  ludzi było jak na lekarstwo (zima, zimny dzień, środek tygodnia), a miejsce może pomieścić setki gości.

I rozumiem czemu tam ściągają. Ryby są faktycznie bardzo dobre, fajne przystawki, niezłe wino (wino jest w Azerbejdżanie nieco droższe, ale lokalne warte spróbowania). Będąc nad Morzem Kaspijskim nie mogłem nie spróbować ryby właśnie stąd.

Wsiadłem więc w autobus i po 40 minutach jazdy (na szczęście łatwo, bo nazwy przystanków wyświetlane w autobusie) wysiadłem przy meczecie Bibiheybət. Małe, kręte uliczki prowadziły w głąb historii. Niewielkie domy rodem gdzieś sprzed ponad stu lat, kiedyś pewnie społeczność rybacka.

Baku, AzerbejdżanW pewnym momencie po prostu stanąłem i chłonąłem atmosferę miejsca. Łatwo było wyobrazić sobie, że (gdyby nie zaparkowane samochody) za chwilę wyłoni się postać w tradycyjnym stroju, lub carski oficer prowadzący gdzieś panią swojego serca. Do tego ten księżyc. Dopiero na końcu półwyspu wysyp nowoczesności.

Wracając do jedzenia – obowiązkowe oliwki, bakłażany, ser, a potem już tylko Kütüm – biała ryba kaspijska, lekko słodkawa, może coś pomiędzy sandaczem a linem (mało ości).

Kutum smażony i bakłażany, Baku, Azerbejdżan

Mogłem siedzieć niespiesznie, sączyć ich azerski Gerwurztraminer, a na koniec obowiązkową pyszną, mocną azerską herbatę (taka sama jak turecka 😉) 8/10 (ryba leciutko za mocno wysmażona), value for money 9/10.

Nie martwiła mnie nawet wizja powrotu autobusem (można też taksówką, te w Baku są bardzo tanie, ale miałem bilet 😉), na który doczekałem się po pół godzinie i zaliczyłem jeszcze spacer wzdłuż brzegu Morza Kaspijskiego do hotelu.

3. Najpiękniejsze okoliczności w zimie. Styczeń 2023, Afryka, Maroko, Essaouira

Południowe Maroko w zimie (naszej zimie) jest przepiękne. Każdemu polecam, jeśli nie szukasz upału i nie musisz ciągle siedzieć w wodzie (woda w niepodgrzewanych basenach lodowata, w oceanie zimna).

Plaża Essaouira. MarokoEssaouira – niegdyś mekka hipisów obecnie wabi plażami, zielonymi wzgórzami wkoło (ogromny kontrast z pustynnym lądem) i byciem znacznie spokojniejszą od kurortów Agadiru.

Spędziliśmy tam cudowne 3 dni odpoczywając, łażąc po Medinie i oczywiście jedząc ryby. Bo jesteśmy wszak nad Oceanem Atlantyckim i możemy korzystać z jego bogactw.

Tylko trzeba uważać. Bo pierwszego dnia wpadliśmy w turystyczną pułapkę w małych pawilonikach przy skwerze wiodącym do portu Oszuści. Tutejszy biznes oparty jest niestety na oszustwie. Za niewielką w sumie porcję ryb, kilka krewetek wachlarzowych i garść małży chciano nam policzyć 1000Dhm – czyli 100 Eur. To co najmniej 3 razy więcej niż powinno być. Spryciarze zachęcają też do nielegalnego zakupu alkoholu, co od razu postawiłoby cię na przegranej pozycji. W końcu zapłaciliśmy połowę żądanej kwoty – i tak z dużo.

Krewetki wachlarzowe i ryby z grila, MarokoDobrze, choć, że kalmary były bardzo dobre. Krewetki wachlarzowe pyszne, choć niesłychanie trudne do zjedzenia. Dorada wysuszona.

Na szczęście nie jest to jedyne miejsce na rybę. Już 100m dalej w porcie jest kilka stanowisk grillowych. Czeka się długo, ale wszystko świeże, pyszne i porcje ogromne. Nie daliśmy rady przejeść wszystkiego. Trzeba tylko przymknąć oko na mewy i śmieci wkoło (same stoły i jedzenie czyste). 7/10

Stragan z rybami i owocami morza

Ryby i owoce morza, MarokoJedyna szkoda, że nie można spróbować wszystkiego co jest na straganach – tam wybór ryb niesamowity. Aż chciałbym móc udać się tam na prawdziwą ucztę rybną…

Właściwie to jednak byliśmy na czymś w rodzaju uczty rybnej w małej knajpce koło miejsca znanego turystom w Essaouira. Albowiem mieści się tam  sklep z alkoholem  (polecam czerwone marokańskie wina w cenie około 10Eur, pan trochę potrafi doradzić). A knajpka oferuje ryby, małe lokalne rybki, kalmary i owoce morza smażone na głębokim tłuszczu. Pyszne 9/10. Szkoda tylko, że tam nie można wypić wina…

 

 

4. Wyłowić rybę z pięknego modrego Dunaju. Styczeń 2023, Europa, Niemcy, Ulm

Ulm znane nam najbardziej jako miejsce klęski austriackiej (Pod Ulm, pod Ulm, pod Austerlitz…), nie jest raczej często odwiedzanym miastem w Niemczech. Było bardzo zniszczone w czasie wojny i odbudowane w stylu nowoczesno-naśladowczym. Zdecydowanie zimą ginie jego największa atrakcja czyli kąpielisko nad Dunajem. Bo Dunaj w zimie nie jest ani modry, ani piękny.

Dunaj w Ulm, Niemcy

Ja też nie znalazłbym się w Ulm, gdyby nie to, że mieści się tu główna fabryka Gardeny (przy okazji polecam sklep z „niepełnowartościowymi” produktami Gardeny mieszczący się przy fabryce w części miasta Donautal, ceny naprawdę outletowe).

Dom naprzeciwko Zur Forelle, Ulm, NiemcyAle jak już się jest w Ulm to warto zjeść coś lokalnego. Oczywiście zostały zaliczone moje ulubione schwabische spätzle z różnymi dodatkami. Lecz mając dość mięsa chciałem spróbować lokalnej ryby. W uroczym domu przy Fishergasse mieści się „Pod Pstrągiem” (Zur Forelle), gdzie menu nie ogranicza się do pstrąga w kilku odmianach.

Ja miałem ochotę na dunajskiego suma. Po pierwsze, dlatego, że suma nie widuje się często w menu, po drugie – sum na parze w sosie chrzanowym? Brzmi intrygująco. Wszak normalnie tę dość tłustą i wyraźną w smaku rybę smaży się na patelni, zapieka, panieruje i smaży w głębokim tłuszczu.

Sum na parze z sosem chrzanowym, Ulm, NiemcyJednak pomysł Zur Forelle sprawdził się w 100%. Sum na parze jest delikatny a sos chrzanowy stanowi świetny kontrast do wyraźnego mięsa. Do tego gotowane warzywa i ziemniaczki z wody, nie dominujące smaku ryby. Kieliszek mineralnego wytrawnego rieslinga z Wittembergii dopełnia perfekcyjnej całości. 9/10. Chętnie spróbowałbym ich pstrągów i rybnych gulaszy, które są ponoć od lat specjalnością szefa kuchni.

Swoją drogą dzięki nim wpadłem na pomysł by spróbować suma na parze z imbirem, sosem sojowym i kolendrą. Chińczycy robią tak tylko białą rybę, ale jak się okazało sum też się sprawdza, choć jest o wiele intensywniejszy w smaku.

Psst – w Zur Forelle przystawka z zupełnie nie niemieckich krewetek jest też godna polecenia.

5. Co pod śledzia? Styczeń 2023, Europa, Polska, Warszawa

Własność śledzia ogłasza wiele krajów nadbałtyckich i oczywiście Holendrzy i Norwegowie. I każdy z nich ma swoje sposoby przyrządzania tej niepozornej ryby.

Ja nie jestem wielkim fanem śledzi, poza kilkoma opcjami – holenderski solony śledź z cebulką w słodkiej bułce (najdelikatniejszy ze wszystkich śledzi), szwedzki smażony śledź z puree ziemniaczanym, śledź wędzony, czasem w polskim stylu jeden kawałek śledzia w oleju lub w jakieś nie octowej zalewie z kawałkiem ciemnego chleba.

I do tej listy niedawno dołożyłem własną inwencję.

śledź teryaki, Polska

Wędzony śledź bałtycki, nasz polski, z  Wędzona Rybka na bazarku na Włościańskiej, podsmażony z sosem teriyaki. Kombinacja wędzenia, soli, słodkiego sosu japońskiego ze śladem czosnku i podsmażoną skórką daje połączenie idealne. Można podać na sposób japoński z ryżem i utartą rzodkwią, albo tak ja podałem go tutaj z makaronem udon w wywarze miso-dashi z kawałkami kapusty pekińskiej i kolendrą. Przepyszne danie na zimny dzień.

6. Jedzcie dorsze. Luty 2023, Europa, Szwecja, Jonköping

Huskvarna, SzwecjaSłynne hasło „jedzcie dorsze” ze znanym dokończeniem wyrządza wielką krzywdę tej bardzo smacznej rybie. Tylko w Polsce dorsz jest zwykle zrobiony źle – przesmażony, wysuszony. Dorsz wymaga usmażenia dokładnie w punkt i właściwie tylko w dwóch krajach jadłem dorsza naprawdę dobrego. Anglia i Szwecja.

Więc oczywiście będąc w biurze Husqvarny w Husqvarnie nad zimnym jeziorem Vättern bardzo się ucieszyłem, gdy usłyszałem, że wybieramy się wieczorem do dobrej restauracji w Jonköping. Albowiem u nich w menu figurował właśnie dorsz.

Jonköping to dawne centrum przemysłowe Szwecji, najbardziej chyba znane z zapałek. Dzisiaj teren dawnej fabryki zapałek został zamieniony w kompleks sklepowo-restauracyjno-rozrywkowy, jako żywo przypominający naszego Konesera.

Dorsz, SzwecjaRestauracja Nor ma bardzo mieszane oceny – bo jednak w dużym stopniu służy właśnie korporacyjnym spotkaniom i zupełnie obiektywnie „czwórka” jest na pewno zasłużoną oceną, aczkolwiek w skali gogle powinna być bliżej 4,4.

Zaś ich dorsz był dokładnie taki jak potrzeba. Lekko przysmażony z zewnątrz, zdjęty z ognia dokładnie w momencie gdy środek został ścięty. Mięso wilgotne, soczyste, z tym delikatym smakiem i lekko sprężystą konsystencją. Sos do dorsza jest również istotny. Moim zdaniem mistrzostwem było tu puree z zielonego groszku podawane w Glasshouse pod Kew Gardens w Londynie, ale bisque z owoców morza podane w Nor też było bardzo dobre. Intensywne, maślane, nie przyćmiewające subtelnego smaku dorsza. Może wstążki ziemniaczane były nieco przekombinowane, bo ani to makaron, ani placek ziemniaczany, ani ziemniaki, tym niemniej w skali 0-10 solidne 8/10.

7.  Jak przyrządzić krewetki z Karaibów? Luty 2023, Ameryka Północna, USA, Nowy Jork

W Stanach większość krewetek pochodzi z Azji lub z Karaibów. Do nowego Jorku ryby przylatują z całego świata. Co ciekawe często restauracje podają skąd pochodzi jedzenie, które wyląduje u was na talerzu.

Stek, Nowy YorkBędąc w Wielkim Jabłku oczywiście miałem kilka punktów kulinarnych:

  • Chinatown – dobre Dim Sum
  • Stek – porządna, certyfikowana, amerykańska wołowina
  • Bajgel – no bo jak tu nie zjeść nowojorskiego dania z Polski?
  • Seafood – najchętniej i ryby i sushi, w ogóle dużo.

Pierwszy raz gdy poszedłem na steka. Wyśmienity New York strip (czyli rostbef) w Nick + Steff Steakhouse w Madison Square Garden. A moja żona wolała “fish and chips” tylko zamiast fish były wielkie krewety w lekkiej, tempurowej panierce. Niby nic nadzwyczajnego, ale proste danie „to kill for”. Idealnie usmażone, soczyste, słodkawe, sprężyste krewetki. Uh. 8/10

Małże, Nowy JorkLecz prawdziwa uczta czekała nas w niespodziewanym miejscu. Little Italy, zaraz obok miejsca gdzie mieszkaliśmy. Zia Maria Little Italy. Dość popularna restauracja i szybko zrozumieliśmy czemu.

Wiedząc, że amerykańskie porcje są duże zamówiliśmy jedną przystawkę na spółkę. Doskonałe małże zapiekane z cytryną. Aż ślinka ciekła. Wbrew sugestiom kelnera wzięliśmy czerwone wino, bo takie wolimy (Malbec z Argentyny, bardzo solidna relacja wartości do ceny).

Zaś na główne domowy makaron z krewetkami. Jak wjechał olbrzymi półmisek makaronu z wielkimi krewetami z gdzieś z Karaibów i Zatoki Meksykańskiej, to żona aż westchnęła. „Kto to wszystko zje?”.

Okazało się, że odpowiedź siedziała przy stole. We dwójkę daliśmy radę. Bo zostawić cokolwiek byłoby naprawdę szkoda. Nie wiem jak Amerykanie robią sos pomidorowy, że ma tę cudowną jedwabistość, głębię smaku pomidorowego, leciutką słodycz. Pewnie to trzy tajemnice kuchni francuskiej (masło, masło i masło), nie wiem, lecz właściwie tylko w Stanach (w mojej kiedyś ulubionej restauracyjce w St. Carlos w Kaliforni) i w niewielu miejscach we Włoszech napotkałem taką głębię. Same krewetki bez zarzutu, lecz w kombinacji z makaronem i sosem 10/10. Cholera, żeby Amerykanie wygrali w światowej konkurencji jedzenia?!

Udaj się w  nieznane

Mało kto wie, że Pojezierze Dobrzyńskie w ogóle istnieje. I gdzie to? Wysilmy więc pamięć, powróćmy do szkolnych lekcji historii i przypomnijmy sobie Krzyżaków.
Ziemia Dobrzyńska i Chełmińska. Pamiętacie toczące się o nie spory z Zakonem? A może zamek Golub-Dobrzyń? No dobrze, ale gdzie to właściwie jest?
Na wschód od Torunia, począwszy od Dobrzynia nad Wisłą, aż po Drwęcę na północy rozciąga się rolnicza kraina, z niewielkimi lasami i jeziorami położonymi wśród pięknych wzgórz. Góry i jeziora. Jak na Suwalszczyźnie.

Brama Sierpecka, Rypin
B i J Giedychowie, Rypin w grafice

Z miast jedynie maleńki Rypin (pewnie też można zliczyć Lipno), w którym nie widać ani 1000 letniej historii, ani garnizonowej przeszłości (koszary i dwie cerkwie rozebrano w międzywojniu), ani śladów ponad 3 tysięcy współbraci żydowskich. Od zamkniętych na głucho drzwi zarówno kościoła gotyckiego, jak i kościoła ewangelickiego odbiłem się.
Lecz ma swoją atmosferę, warto poszperać w załukach, a we wtorki i piątki od rana do 12:00 działa targ – źródło pysznych lokalnych miodów.

Ale, wszak nie dla miast tu przyjeżdżamy. Jeziora, przestrzenie, długie wędrówki wśród pól, rozproszone ślady przeszłości.
Na razie oprócz krótkich wypadów w najbliższą okolicę, gdzie znalazłem na przykład:

  • Fantastyczne tereny lęgowe mew na stawach w Mościskach,
  • Piękne jezioro Gulbińskie (Dłuskie)
  • Genialne miejsce kąpielowe w Sitnicy, właśnie ośrodek opuszczony przez lata, wraca do życia
  • Znane niegdyś z cukrowni Ostrowite (Restauracja Miodowa to najlepsza knajpa w okolicy)

Zrobiłem jeszcze dwie niewielkie pętelki rowerowe:

Weź właściwe narzędzia

I tu muszę krzyknąć: niech żyją Czesi! To ich aplikacja (Locus: https://www.locusmap.app/) daje wprost genialnie dokładną mapę Polski, każda ścieżka. Kudy nam do takiej jakości. Zresztą czeska Strava to też najlepsza aplikacja do śledzenia wyników chodzenia, biegania, roweru itd.

Pamiętaj by wzmocnić mięśnie

Teren zwodniczy, bo wszędzie góry i doły i dla mazowieckiego rowerzysty niezłe wyzwanie. Po 300m podjazdów, często stromych. Lecz niezwykle piękny. Patrzysz na falujące łany zbóż, teraz mieniące się różnymi odcieniami zieleni, w maju do obłędu przywodzą pachnące pola rzepaku, i nagle ciemna kępa drzew wskazuje obniżenie terenu, w którym rozlewa się spokojna tafla jeziora. Jeśli podniesiesz głowę znak kierownicy roweru i nie myślisz o jak najszybszym pokonaniu trasy, Ziemia Dobrzyńska wynagrodzi cię sowicie.
We wszystkich wsiach tablice historyczne i wiele można się dowiedzieć o regionie. Strzałek krajoznawczych niestety nie ma. Z jedzeniem, poza sklepami, marnie.

Zalicz pętlę wokół Żalskiego Wielkiego, a żałować nie będziesz

Najlepsze momenty na trasie 1 (wokół Żalskiego), 30 km, 280m góra / dół:

1. Wejście na skarpę przy żwirowni w Żałem i widok na jezioro Żalskie

2. Jezioro Ruda i laski dookoła. W tygodniu spokój, pięknie, nie ma działkowiczów. Widok na jezioro Ruda zapiera dech, taka klasyka pojezierzy. No i oczywiście obowiązkowa KĄPIEL

3. Widok na jezioro Oborskie – z drogi Chojno – Obory. Nikt się nie spodziewa, że nagle pola „zapadną się” i ukarze piękna dolina z malowniczym jeziorem.

4. Kościół Kamedulski w Oborach. Barok nie jest moim ulubionym okresem, ale budynek kościoła w pięknym parku krajobrazowym, ponoć zadbanym rękami pokutników. wart zatrzymania i odpoczynku w cieniu ogrodów.

 

5. Drumliny (napiszę o nich oddzielnie). Trening dla dynamitu w nogach.

6. Bagienna dolina jeziora Okońskiego. Dziko. Bagniście. Takie naturalne krajobrazy to już rzadkość.
7. Piękna bryła i park pałacu w Ugoszczu. Szkoda, że jako Dom Opieki “Kombatant” obecnie niedostępny.

8. Widok na jezioro Kopiec od strony pól Kleszczyna z oryginalnymi domami letniskowymi (styl włoskiego modernizmu). Również fajna agroturystyka – tanie i wygodne miejsce na nocleg (od strony Mościsk). Późniejszym latem jezioro kwitnie na zielono.

Czy Strzygi są straszne?

Najlepsze miejsca na Trasie 2 (Strzygi), 35 km, 215 m góra / dół:

1. Kaplica w Studziance. Jeden z kilku ocalałych drewnianych kościołów.  Oczywiście poza niedzielą w południe zamknięta, ale fajnie posiedzieć w cieniu wielkich drzew i zaczerpnąć wody z „cudownego” źródełka.

2. Widok z pobliskiej drogi do Przyrowy na stawy

 

 

3. Pod Głowińskiem, i wielokrotnie po drodze, świadectwo jak sprytnie PiS buduje swój elektorat – remont każdego piarda drogi oznaczony tablicą z godłem i historią tym jak to Państwo pomaga lokalnej społeczności. My gadamy o autostradach, ekspresówkach. A po co one rolnikowi? Zaś za kilometr autostrady, owo mityczne pisowskie Państwo Polskie (bo to przecież nie z naszych, mieszczuchów, podatków, prawda?) wyremontuje kilkanaście kilometrów lokalnej drogi (koszt ok 3mln/km). Ileż to okazji do przecinania wstęgi?!

4. Sery Kozie z firmy Kozieławy, zaraz przy skręcie w Ławach z drogi Rypin-Golub. Mniam. Obowiązkowy punkt kulinarny! Polecam „Trzy pleśnie” i typowy kozi camembert. Sporo serków z intrygującymi dodatkami, np z orzechami moczony w czerwonym winie. Można zobaczyć jak panie je robią.

 

5. Rusinowo – no nie wiem czy fajnie, bo słynnego spichlerza dworskiego jednak nie znalazłem ☹ Brak strzałki, a spieszyło mi się, zresztą zapach nie zachęcał do poszukiwań.

6. Strzygi – kościół renesansowy, przebudowany. Ale wrażenie robi. Na pewno obowiązkowy postój. W środku niestety dominuje rokoko i najnowsze witraże. Warto też wybrać się na cmentarz. U stóp kościoła piękny drewniany dom wiejski.

7. OMIJAJ Z DALEKA – „Karczma pod Złotą Rybką”. Reklamują się już przed Rypinem, ale miejsce nastawione na wesela i inne imprezy. Przede mną od kontuaru odbiło się dwóch ojców z piątką dzieci (nie pojawił się nikt z obsługi). Ja zjadłem schabowego z puree. Był naprawdę w porządku. Ale zupy dnia nie było, a napaliłem się na kartoflankę. Z zieleniny tylko nieśmiertelny „zestaw surówek”, którego ja nie cierpię. Ani sałaty, ani pomidorów, ani kiszonego ogórka. Z nalewaka „chce się Ż”. Butelkowe też „regionalna” Warka. Nędza.

Już lepiej zjedz sobie serek z Koziejławy ze świeżą bułką i popij kefirem z melczarni w Rypinie.

8. Dolinka Rypienicy pod Strzygami. Zaraz obok stawy i panowie moczący kije.

9. Kapliczka w drodze ze Strzyg na Warpalice. Takich kapliczek tu dziesiątki, ale ta, to autentyczny XIX wieczny zabytek

Te nazwy w okolicy chyba były układane by zagony Krzyżackie i Pruskie idące na Mazowsze gubiły drogę i nie mogły się rozpytać. „Od granicy idźcie przez Półwiesk lub Radzików, na Wąpielsk, Warpalice, Strzygi, Czyżewo, Głowińsk, Borzymin, Nadróż, Charszewo, Czumsk, lub Szczekarzewo, skręćcie na Skrwilno, przekroczcie Skrwę, a potem prosto przez Rogotwórsk i Dzierzążnię…” „Ja, ja, gut. Wohin? Sie haben „Mlawa” gesagt?”

10. Długie – zabudowania podworskie (chyba młyn) nad pięknym stawem. Pałac Platerów, obecnie prywatny i niestety nie ma dostępu. Co widać przez płot i park dworski wygląda znakomicie. Przed wjazdem figurka z XIX wieku (na zdjęciu prezentuje się świetnie).

11. Zjechanie nad jezioro Dłuskie / Gulbińskie (dwojga imion). Przepiękne jezioro rynnowe. Niestety jedyna publiczna plaża a w Gulbinach. Ale chyba od Długiego też jest dostęp. Przynajmniej tak pokazuje niezastąpiony Locus.

12. Przed samym powrotem kąpiel na kąpielisku gminnym w Żałem (tuż przed skrzyżowaniem z drogą na Brzuze niewielka droga w prawo). Duży pomost, woda raczej do pływania, bo dość szybko robi się głęboko.

Co dalej?

Planuję jeszcze trzecią trasę, ale dopiero jak poprawię rower, bo mi łańcuch obciera. Czeka Radzików (widziałem tylko gotycki kościół, a są wszak i ruiny zamku), Wąpielsk, Gulbiny, Trąbin i na koniec Ostrowite.

A potem można kolejną wycieczkę w stronę „szopenowskiej” Szafarni. Lub w kierunku jezior koło Lipna.

I nad Drwęcę. Do Golubia-Dobrzynia, wszak rzut beretem.

12 lipca oprócz porażki anty-PiS rozwiał mity, którymi karmiliśmy się przez ostatnie lata

1. Społeczeństwo oprócz “grupy dojnej zmiany” jest przeciw PiS

Nieprawda.

Wiele lat łudziliśmy się, że jest elektorat PiS to zdyscyplinowane 6-8mln obywateli, a pozostali są przeciw. Wystarczy tylko zmobilizować ten elektorat, który nie chodzi na wybory, a wygraną mamy w kieszeni. To okazało się iluzją. Wśród tych 4-5 mln którzy nie chodzili dotąd na wybory, wielu okazało się być tak samo za PiS jak “żelazny” elektorat. Stąd porażka ***** ***

Tym ludziom po prostu rządy PiS się podobają i też ruszyli w ich obronie. Przypomnę mój tekst sprzed 3 lat Jak PiS przygotował zwycięstwo

2. Są dwie Polski – wschód  i zachód

Nie ma!

Gminy Duda zachódPowiedzmy otwarcie, te wybory przegraliśmy nie na wschodzie, ale na zachodzie. W Wielkopolsce, Pomorskim, Dolnym Śląsku, na Śląsku. Przegrywamy w “korytarzu metropolitalnym” warszawsko-łódzkim. Bez przewagi w gminach tych regionów Duda by nie wygrał.

Ta mapa pokazuje to bezwzględnie. Jeśli na zachodzie “wygrywamyy” w miastach, to systematycznie, od lat “tracimy” teren.  Jedno z wytłumaczeń jest tutaj Edukacja a elektorat PiS

Ale też porażka kampanii – bez zwiększonej kampanii w tych rejonach, bezpośredniej: ludzie do ludzi, tracimy całe grupy społeczne. Podobnie mam wrażenie, że “odpuściliśmy” sobie Mazowieckie, Łódzkie, Kujawsko-Pomorskie.

Już rządy PO za dużo czasu poświęcały ścianie wschodniej, zamiast koncentrować się na swoich wyborcach. W tym stanie mentalnym tkwimy od lat. Oczywiście na wschodzie też są ludzie, którym nie podoba się polityka PiS, ale z punktu widzenia skuteczności łatwiej prowadzić marketing, gdzie opór mniejszy.

3. Są rzeczy ważne dla wszystkich

Nie ma.

       

Dla wielu milionów nie liczy się elementarna uczciwość, sprawiedliwość, prawa obywatela. 30 lat prawicowej edukacji. poprzedzonej latami państwowej opresji, odniosło ogromny sukces.

I jeszcze jacyś idioci po naszej stronie starali się mówić o 500+ itd. Ta Balcerowiczowska głupota i błędne modele ekonomiczne sprawiają, że w ***** *** część obywateli upatruje zagrożenia dla swojego bytu. Oni też będą bronić PiS.

Ponadto nie zdołaliśmy zorganizować wspólnej obrony przyszłości i każdy walczy na swoim froncie. Więc oddzielnie przegrywamy.

4. Jest nadzieja – jeszcze będzie pięknie

Nie będzie.

Tu was rozczaruję. Jaś nie doczeka.

Erdogan od ponad 15 la rządzi tymi metodami Turcją  i polityka antydemokratyczna tylko zaostrza się. Nie ma cudów. Takiej władzy nie niszczy kryzys gospodarczy, czy porażki polityczne, czy nawet porażki samorządowe. Jak mawiał Józef Stalin – “w miarę postępu rewolucji walka klas zaostrza się”. Więc społecznie, prawnie, w szkole, pracy i na ulicy będzie niefajnie. PiS będzie potrzebował igrzysk.

Trwale przegraliśmy przyszłość. Naprawdę radzę wyrywać stąd. Jesteś młoda? Szkoda życia

 

 

Wielu spośród moich znajomych, i ich dzieci, zadaje sobie pytanie – czy należy wyjechać z Polski? Czy emigracja teraz, a może poczekać? Może rozejdzie się po kościach? Odpowiadam – wyjeżdżaj teraz! 5 powodów:

1. Bo jeszcze można

Tak – jeszcze jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami Unii Europejskiej, możemy się osiedlić gdzie chcemy, dostać bezterminowe prawo stałego pobytu i żyć normalniej. Nie wiadomo jak długo jeszcze. Przypominam pomysł Orbana zabraniający absolwentom studiów wyjeżdżania za granicę. U nas mówi się o zabronieniu wyjeżdżania lekarzom. I to jeszcze zanim zaczął się Polexit (aka #Spierdpol)! Na razie możesz – za rok, kto wie?

2. Bo jeszcze nas chcą

Jeśli jesteś wykształcona, jesteś lekarką, informatykiem, inżynierem, ba, technikiem czy pielęgniarką? Praca w Europie czeka na Ciebie. Jesteś gotów do pracy i nauki to praca czeka na Ciebie. Budowlaniec, fryzjerka, matematyczka, sprzedawca, rolnik, opiekunka, mam wymieniać?! Jesteśmy znani z pracowitości, umiejętności, i ciągle uważani za lepiej wykształconych niż ci na Zachodzie. Ciągle nas chcą

3. Bo to ostatnia szansę by wyjść z kasą

Na rynku mieszkaniowym w Polsce trwa wielki wzrost. Złotówka trzyma się mocno. Masz mieszkanie? Sprzedaj, spłać kredyt, resztę zamień na Euro – dostaniesz niezłą cenę. No, mieszkania w Paryżu za to nie kupisz, ale na start będzie. Za pół roku – rok, jak się rypnie, ceny nieruchomości spadną, wzrosną stopy procentowe, jak złotówka śladem Liry Tureckiej czy Rubla poleci 40-60% na ryj, Twój dorobek życia będzie g* warty. Będziesz wiać z niczym, jak ci bankruci z Wenezueli

4. Bo tu czeka straszliwy kryzys

Straszę kryzysem? Zmartwię was, ale kryzys będzie. Taka reguła ekonomii. Inflacja, może nie mega, ale jak Twój kredyt na mieszkanie będzie na 25% to pogadamy. Kosmiczne podatki, szalejąca skarbówka. Stracisz pracę, dorobek życia, będą zamieszki, a tam już Cię chcieć nie będą. Pomyśl o Grecji, Turcji, biedzie i upokorzeniu. A może wolisz poczekać na nasze Zimbabwe?!

5. Bo zgoda na upodlenie niszczy Twoje życie

Kraj który buduje nam PiS budzi obrzydzenie. Jesteś kobietą? – współczuję kolejnych 20 lat w Polsce PiS. Kim byś nie był, to kościół, kulsony i bojówki prawicowe będą rządzić światem wokół ciebie. Odetniesz się? Jak siedzisz w g*, to śmierdzisz. Faszystowski brud będzie przylepiał się do Ciebie, każdego dnia, zatruwał Twój umysł, życie, Twoje dzieci. Czy takiego życia pragniesz? Twoja decyzja, masz wybór

Pytacie się – czemu ja nie wieję? Cholera, stary jestem, gdybym tylko był o 5 lat młodszy…