Jestem trzykrotnie zaszczepiony. Ale mam go. Dlaczego? I po co się szczepiłem?
Poniedziałek 10. stycznia
Budzę się koło pierwszej w nocy. Jest mi zimno. Czym się przykryć. Tu jest duży ręcznik. Dalej drżę. Mija godzina. W końcu szperam w szafie i wyciągam koc. Lepiej. Ale nogi dalej zimne. Mięśnie drżą. Bolą mnie kolana, ręce.
Trzecia, Robi mi się niedobrze, ale nie wstaję. Ciągle próbują się rozgrzać. Zasypiam. Czuję , że mam gorączkę.
Piąta trzydzieści. Budzę żonę. Test antygenowy z Biedronki. Pozytywny. Co teraz? Byleby wrócić na kwarantannę do domu.
Maska na twarzy na stałe.
Czy gorączka córki to też jest covid?
Refleksje
Żadnych zasad nie przestrzegałem. Choć i tak szanse na niezarażenie się były niewielkie. Może poza nadmierną wiarą we własną odporność.
Niezły wynik, biorąc pod uwagę picie ze wspólnym szklanek i palenie tych samym cygar. Jak się okazuje nie ja jeden jestem chory. Więc nie “dlaczego mam covida”, ale “dlatego” !
Żonie nic nie jest. Przynajmniej ktoś w domu zdrowy. Sięgamy po zapasy paracetamolu.
Szczepionka działa o tyle, że z towarzystwa na koniec 70% się NIE zaraziło. Nawet córcia wyszła negatywnie, mimo, że u niej to była pierwsza dawka.
Po to się szczepiłem.
Środa 12 stycznia
We wtorek gorączka spadła i paracetamol tylko na wszelki wypadek. Faszeruję się witaminą C.
Wieczorem z dzieckiem maszeruję do punktu pobrań na test PCR. Na szczęście procedura prosta.
Przychodzi SMS o kwarantannie z automatu.
Czwartek 13, stycznia
Czekam na wynik. Jest SMS. Ale nie ma wyniku. Coś jest. A nie, to córki. Negatywny. Zdejmują z niej kwarantannę. Pakujemy ją do babci. Jeśli będzie OK to może się nie zarazi wtórnie. Nie żadnych symptomów. Nawet jedna dawka u sześciolatki działa.
Mój wynik pozytywny. Telefon z policji i z sanepidu. Oczywiście, że siedzę w domu. Zresztą głównie śpię. Zmęczony jestem. Z leków witamina C i tyle.
Dobre, że zakupy zrobione wczoraj. Biorę się za gotowanie. Stęskniłem się za prostymi daniami. Kluski śląskie, boczek, cebulka, pieczarki, dobry starty ser.
Za mniej prostymi – jak świeże sajgonki też.
Żona idzie wieczorem zrobić test, bo inaczej wyląduje na kwarantannie. I tak pacjentów przyjmuje tylko zdalnie.
Piątek 14. stycznia

Jak dziwna jest pamięć ludzka. “Józia dostała lalkę… Później mój tatuś umarł.” Proste słowa zapadają. Z trudem hamuję wzruszenie. Hiszpanka. Bieda . “…zaczęliśmy latać po tym placu [koło Obozowej] i dowiedzieliśmy się, że ten plac nazywa się ‘Nędza’”. Przemoc. Dzieci z miasta wysyłane do pasienia krów, bo jest szansa, że dostaną jeść. Głód.
Mamy póki co cholerne szczęście.
Zasypiam i budzę się. Zjem i zasypiam. Śpię z 14 godzin. Ciągle czekamy na wynik żony. Nie ma. Lęk. Mijają już 24 godziny i nic. W końcu pojawia się po 20:00. Negatywny. Ale i tak zostaje w domu. Jutro i pojutrze prowadzi zdalnie zajęcia dla studentów.
Ja mam się schronić w sypialni i być cicho.
Sobota -Niedziela 15 i 16. stycznia

Nadchodzi niedzielny wieczór. Żona kaszle coraz bardziej. Chyba nagromadzenie wirusa zabiło swój. Robi test z Biedronki – pozytywy. To na razie tyle z planów. Przepisuje pacjentów na zdalne, kilka których musi zobaczyć, przesuwa na kolejny tydzień.
Córcia u babci szalała na parku linowym.

Piekę bułeczki drożdżowo-zakwasowe. I pomidory z papryką. Słodkie. Idealne na warstwę rukoli z odrobiną balsamico. Ja do tego tuńczyka, żona wolała haloumi. Luksus.
Jakby covida nie było.
Poniedziałek 17. stycznia

Dopiero teraz skojarzyłem czemu, poza covidem tak dobre się czuję. Już ponad trzy tygodnie jestem praktycznie bez FB.
Nie czytać o PiS, Czarnku, niszczeniu Polski i świata moich dzieci. Tworzyć własne plany. ***** ***
Upiec chleb, własny, prawdziwy na zakwasie.
Może jutro coś napisze? Czekam na Remarkable. Namówili mnie.
Wtorek 18. stycznia

Covid coraz mniej dokucza.
Żona jeszcze kaszle, ale jak sama obliczyła, że to u niej już szósty dzień objawów. W sumie takie lekkie przeziębienie.
Co tu dużo gadać – szczepionka działa. Ponad 30 osób w kręgu zarażenia. Pozytywnych, lub tych co mieli wcześniej objawy, a nie testowali się – dziesięć. Nit nie miał ciężkiego przypadku. Nikt nie trafił do szpitala. Żyjemy. Wracamy do życia.
Na kolację szef kuchni poleca rybę w tempurze i pak choi w sosie ostrygowym ze smażonym czosnkiem. I dużo zielonej herbaty.
Dobrze, że lodówka pełna. Ciekaw jestem ile kilogramów będzie mnie kosztował ten covid?

Czwartek 13, stycznia

Czy Judymy poświęcą się dla pensji Holeckiej?
iS i główny sojusznik rządzących postanowił wygrać na koronawirusie. Modły, msze, chodźcie do nas – dacie na tacę.